Hmmmm...
Może to dość mocne stwierdzenie, ale "Jarhead" jest prawie doskonały. Naprawdę. W kinie byłem na nim 4 razy, a na DVD czekałem od groma (bo film szybko przestały grać kina
![Evil or Very Mad :evil:](./images/smilies/icon_evil.gif)
). Ale atuty sąogromne:
1. Jake Gyllenhaal - znany z "Pojutrza" doskonale gra rolę inteligentnego żołnierza marines. Naprawdę wielki talent aktorski.
2. Jamie Foxx jako czarnoskóry dowódca gra tak samo dobrze jeśli nie lepiej...
3. Scenariusz na podstawie wielkiej książki... No i jest to film nie narzucający żadnych idei (nie jak "Szeregowiec Ryan"), bez wątków okrucieństwa (w przeciwieństwie do "Byliśmy Żołnierzami"). Ten film trzeba odczytać inteligentnie, bo nie narzuca nam wniosków w Hollywoodzkim stylu... I to jest wspaniałe. Filmy Gibsona czy Spielberga mają określony styl. Coppola był już lepszy w obiektywiźmie, ale Sam Mendes jest perfekcyjny.
Scena z żołnierzem Marines z Wietnamu witającego młodych marines z Iraku jest wzruszająca - w takie "delikatne" sposoby można odebrać równierz wspaniałe aspekty wojska - przyjaźń, braterstwo itd.
Przez cały czas wojny w filmie gł. bohater nie wystrzeli ani jednej kuli.
A scena oglądania przez żołnierzy "Czasu Apokalipsy"... Boska.
Muzyka - doskonała...
Jednym słowem - "Jarhead" jest fanstastyczny. Od razu nasuwa się podobieństwo do Wietnamu... Z całego serca gorąco polecam.