Polska liga jest biegna i będzie biedna
Dziennik | 2007.05.14
Nasza Orange Ekstraklasa jest daleko w tyle za najlepszymi ligami europejskimi. Nie tylko jeżeli chodzi o poziom gry. Ale także o frekwencję, stadiony. Wszystko. Sprawy nie wyglądają najlepiej. W Polsce, kluby dokładają do większości spotkań. Na zachodzie liczy się gigantyczne zyski - pisze DZIENNIK.
3,5 mln euro Milan zarobił na biletach na rewanżowy mecz z Manchesterem. "W zachodnich klubach 30 proc. budżetu to wpływy z biletów, 30 proc. z tytułu praw telewizyjnych i 40 proc. z kontraktów reklamowych, transferów... W polskich klubach transmisje telewizyjne to 80 proc. budżetu. Patologia!" - powiedział kiedyś Andrzej Placzyński ze SportFive.
Dziś sytuacja wygląda niewiele lepiej. Nienormalność. Władze Podbeskidzia Bielsko-Biała wyliczyły, że jeśli na meczach będzie regularnie pojawiać się 2,5 - 3 tys. widzów, wpływy z biletów powinny wystarczyć na wynajęcie firmy ochroniarskiej. "Widzew z biletów ma 1,8 mln złotych rocznie. Brutto. Jednak zorganizowanie meczu kosztuje mnie 45 tysięcy złotych. Czasami cieszę się, jak wyjdę na zero. Na pucharowy mecz z Cracovią przyszło 900 osób. Komarów było więcej. Trzeba było dopłacić do interesu" - mówi prezes Widzewa Łódź, Władysław Puchalski.
W pierwszej lidze chyba nie ma klubu, który na każdym meczu u siebie zarabiałby więcej na biletach niż wynoszą koszty zorganizowania sportowej imprezy. Traci nawet Lech Poznań, którego frekwencja na meczach jest najwyższa w Polsce. Jeden mecz ma status podwyższonego ryzyka, inny nie. Raz trzeba zatrudnić 200 ochroniarzy, innym razem więcej. "Dobrze jak na meczach ze słabszymi rywalami wychodzimy na zero, bo przeważnie, to na nich tracimy. Generalnie jednak możemy być zadowoleni, bo większość spotkań finansuje się sama, a niektóre, takie jak z Legią, nawet przynoszą zyski" - mówi rzeczniczka prasowa Lecha Poznań Joanna Dzios.
Wiadomo - stadiony to podstawa. Obiekt Groclinu jest uroczy, o wiele ładniejszy niż ten Odry, to i wpływy w budżecie grodziszczanie mają większe (8 procent), ale czasami i ładny stadion nie wystarcza. "Co z tego, że ładnie wyglądamy, skoro społeczność kibicowska w naszym mieście liczy jakieś 2 tysiące ludzi" - rozkłada ręce prezes ds. sportowych Groclinu Jerzy Kopa. "Bilety są u nas po 5-10 zł. Nie ma sensu drenować kieszeni kibiców, skoro nawet tych potencjalnych jest niewielu.
Gdzie Mediolan, a gdzie Grodzisk? Rekordowy zysk z biletów grodziszczanie zanotowali na meczu z Manchesterem City - 1,2 mln zł. To kosmiczna suma w porównaniu z tym, co zarabiają teraz. W klubie mówią, że nie na biletach chcą zarabiać. Transfery i telewizja - oto co najważniejsze. Szkoda. We Włoszech wpływy z biletów pozwalają przeżyć nawet maluczkim z prowincji. Kiedy w lutym nałożono na Catanię nakaz rozgrywania meczów poza własnym stadionie, i to jeszcze bez udziału publiczności, prezesi klubu mówili, że to "zabójstwo". Do dzisiaj Catania straciła przez to około 10 mln euro. Grozi jej bankructwo.
