List do Prymasa Wszechpolski kardynała Józefa Glempa
Eminencjo!
Piszę ten list jako nieodrodny syn polskiej ziemi, powodowany troską o przyszłość mojej katolickiej ojczyzny i młodego pokolenia Wszechpolaków.
Dzięki zabiegom Eminencji Polska została skutecznie ukrzyżowana, na chwałę katolickiego boga i Ojca Świętego Jana Pawła II. Nie ma już choćby pięciu wiejskich kominów bez świątyni nad nimi górującej. Nie uświadczysz żadnej branży ani szpitala czy jednostki wojskowej bez kapelana. Wszystko, począwszy od Sejmu, a na miejskich szaletach skończywszy – zostało już za godziwą opłatą poświęcone, opatrzone krzyżykiem i portretem papieskim. Wszystkim głównym drogom, jako że i tak prowadzą do Rzymu, nadano nazwę Największego Polaka dwojga imion. Szkoły zdobyte, majątki odebrane w dwójnasób, dotacje i darowizny zapewnione, ulgi celne i podatkowe załatwione, gazety, radio i telewizja katolickiego porządku nauczone. Chociaż z tą ostatnią to może nie do końca. No właśnie...
Tylko jedno Eminencja wziął i karygodnie przeoczył – bajki dla dzieci! Jest to tym bardziej dziwne i naganne niedopatrzenie, że sam Papa Ratzi potępił Harry’ego Pottera. Nieomylny doskonale bowiem wie, jak wielką konkurencją dla kleru katolickiego są czarnoksiężnicy. A czy my na swoim podwórku nie mamy podobnych zwodzicieli dziatwy katechetycznej? Otóż mamy!
Weźmy takiego Misia Uszatka, który powrócił na ekrany telewizorów. Powrócił z czasów zajadłej komuny i został ot tak, po prostu puszczony dzieciom, bez żadnej ingerencji ze strony księdza Ołdakowskiego (nawiasem mówiąc, trzeba tego klechę natychmiast zwolnić z posady telewizyjnego cenzora, bo coraz częściej zapomina, jakie są jego zadania na Woronicza). No bo czy ktoś widział, żeby Miś Uszatek odmawiał rano i wieczorem paciorek albo modlił się przed jedzeniem miodku? Nigdy. Nigdy też nie przyjął księdza po kolędzie i nie przekroczył progu kościoła. Nie był nawet u Pierwszej Komunii Świętej, a może nawet nie jest ochrzczony... Mieszka samotnie, a innego niedźwiedzia spotyka tylko w jednym odcinku – w lesie, kiedy udaje się tam po choinkę. Spotkanie to owocuje wyrwaniem młodego drzewka. Czy to nie jest aby kradzież połączona z aktem wandalizmu oraz dewastacją środowiska naturalnego? Czy ktoś taki może być wzorem dla polskich dziatek? W ogóle to cała ta niby-sympatyczna bajka jest apoteozą grzechu obżarstwa. Misiu na okrągło obżera się miodkiem, ale szczytem wszystkiego jest zachowanie prosiaczka. Jego każdorazowe pojawienie się na ekranie to nieomylny znak, że będzie mowa o ciasteczkach cioci Chrum-Chrum. A swoją drogą... Dlaczego prosiak mieszka z ciocią, czyli podobnie jak miś – w niepełnej rodzinie? Dlaczego nie z mamą i tatą, związanymi uświęconym związkiem małżeńskim? Może ich rodzice się rozeszli? Czyż nie jest to działanie zmierzające do podważenia tradycyjnego modelu rodziny? A może chodzi tu o to, by w umyśle maluchów zakodować, że układ: tata, mama i dzieci gromada może być zastąpiony hedonistycznym konsumpcjonizmem? Zauważmy też, że ani miś, ani prosiak, jak również żaden z dwóch króliczków, które bez przerwy popełniają jakieś grzechy (nazywane frywolnie psikusami) – nie byli nigdy u spowiedzi! A co do tych ostatnich, to wiadomo, czego symbolem są króliki... – płodności bez
opamiętania, czyli rozpasanej seksualności. Króliki mieszkają z mamą, są więc prawdopodobnie dziećmi nieślubnymi. No i znowu mamy niepełną rodzinę...
„Miś Uszatek” to tylko jeden z wielu przykładów walki o sumienia młodych Polaków. Wróg Polski i Kościoła znalazł słabe miejsce i konsekwentnie sączy swoją truciznę. Nie wiem jak Eminencja, ale ja zadałem sobie trud obejrzenia wszystkich bajek dla naszych pociech i pociechą mnie to nie napawa. Powiem więcej – jest tragicznie. W żadnym filmiku, choćby najkrótszym, nie znalazłem pozytywnych przykładów dla młodych katolików. Wręcz przeciwnie – aż roi się w nich od postaci negatywnych, dewiantów i zboczeńców seksualnych, domniemanych biseksualistów, wandali, a nawet sekciarzy. W ich bajkowych domkach nie wiszą krzyże; dziecko nie ma szans, aby zobaczyć tam katolicką prasę leżącą na stole; postacie występujące w bajkach nie chodzą na katechezę i do świątyń, których zresztą w ogóle nie widać. Dość często pojawiają się za to różnego rodzaju wróżki, czarodzieje, skrzaty i inni magicy, których obecność ma zapewne załatwić całą sferę duchową dziecka, a ono – jak wiadomo – wyjątkowo silnie utożsamia się z bohaterami. Oto przykłady...
Żwirek i Muchomorek to klasyczny, jednopłciowy związek dwóch gejów. Mieszkają razem w jednym domku, do którego ściągają wszystko, co im wpadnie w łapy. Ich dobre uczynki to tzw. druga twarz – maska zakładana po to, by zyskać powszechną akceptację, a nawet sympatię otoczenia dla swojej odmiennej orientacji seksualnej. Czasami posługują się czarodziejską różdżką (pochwała materializmu). Związki Jasia i Małgosi oraz Jacka i Agatki mają z kolei wyrobić w dzieciach przekonanie, że wczesna inicjacja seksualna nie jest niczym złym. Natomiast przykładami totalnej perwersji w stosunkach damsko-męskich są bajki o smerfach (jedna smerfetka na całą wioskę samczyków), a także o Królewnie Śnieżce i siedmiu krasnoludkach. Czy niewinne dzieci naprawdę muszą oglądać takie układy niedwuznacznie sugerujące seks zbiorowy? Albo Pszczółka Maja i Gucio – opuścili ul i są na wiecznym gigancie, podobnie jak ich przyjaciel Filip. Nie mają własnych rodzin. Dlaczego? Bo żyją w konkubinacie – to jasne. W dzień latają, a w nocy... Dzieci są domyślne.
Jeszcze długo mógłbym opisywać tę bajkową patologię. Proszę sobie wyobrazić, że jak się raz trafiła normalna, pełna rodzina wielodzietna, to nazwali ją Rodziną Muminków! Właściwie wszystko jest do wywalenia z ekranu, a cały bajkowy przemysł – do likwidacji. Antywartości wylewające się z ekranu muszą przestać być kodowane w młodych umysłach razem z misiami, króliczkami i innymi obleśnymi prosiakami. Cała ta akcja jest bez wątpienia zorganizowanym spiskiem żydowsko-masońskim. Podstępnej deprawacji małych owieczek, które powinny być za młodu przygotowywane do postrzyżyn i życia według jedynie słusznej watykańskiej ideologii, mówimy: stop!
Zwracam uwagę, że nagromadzenie elementów szkodliwych dla psychiki dziecka ma miejsce właśnie w dobranockach. W ciągu nocy nasze maleństwa bezkrytycznie kodują szereg niewłaściwych zachowań. Jeśli temu nie zapobiegniemy, nasze dzieci dorosną, przestaną chodzić do kościoła i zaczną czytać „Fakty i Mity”. Czym może np. zaowocować bajka o dwóch takich, co to już za młodu ukradli księżyc? Dużym poparciem dla partii braci Kaczyńskich! To jest CHORE!