Mąż został zaproszony przez kumpli na "imprezę tylko dla facetów" Obiecał żonie, że wróci na pewno najpózniej o północy .
Ale wiecie... piwko, kumple... czas szybko zleciał, i nasz bohater zauwazył, że... juz 2:30! Szybko sie zmył i tuż przed 3 wchodzi do domu. Pijany jak skunks. Nagle wybiła 3 i kukułka z ich zegara zaczęła kukać.
Ponieważ narobił trochę hałasu, więc był pewny, ze zbudził żonę, a ta po ilości kuknięć zaraz stwierdzi i zapamięta o której wrócił.
Ale wpadł na świetny pomysł! "Dokukał" najlepiej jak umial 9 razy, no... będzie, że wrócil o 12 Facet zadowolony z siebie i ze swojego kukania, cichaczem położył się spać na kanapie w salonie .
Rano budzi go żona i pyta o której wrócił. Mąż twardo, że o pólnocy . Nawet się nie rozgniewała. Wow... ale był z siebie dumny, że mu się udało . Wtedy żona stwierdziła że muszą kupić nowy zegar. Albo chociaż nowa kukułke do starego. Mąż zdziwiony, żona wyjaśnia:
- No.. w nocy kukułka zakukała 3 razy, zaklęła szpetnie, potem zakukała 4, odharknęła, zakukała 3, zachichotała, znowu kuknęła dwa razy i na koniec pierdnęła głośno na cały przedpokój...
Texańczyk pojechał do Japoni w interesach. Ale przyjechał o wiele za wcześnie więc postanowił, że się zabawia z jakąś Azjatką. Wynajął sobie taką i mimo, że on nie znał za bardzo japońskiego, a ona angielskiego szybko przeszli do sexu. Podczas gdy on był w fazie wysokiego uniesienia ona krzyczała "Gama su! Gama su!". Widząc, że jej dogodził jeszcze bardziej wzrosła w nim męska duma i tak ze 3 razy.
Po czym udał się na pole golfowe, gdzie miał sfinalizować transakcję. Gra toczyła się leniwie do momentu gdy japoński biznesmen wybił piłeczkę wysoko w górę, a ta poszybowała 250m i spadła prosto do dołka. Gapie obok oszaleli z wrażenia i zaczęli coś krzyczeć. Zaskoczony texańczyk chcąc również wyrazić swoją aprobatę zaczął krzyczeć na cały głos "Gama su! Gama su!". Nagle japończyk odwrócił sie i łamanym angielskim zapytał:
-Wrong hole? What do you mean wrong hole?
Lodówka zrobiła imprezę, zaprosiła paru znajomych. biba trwa, zabawa
na cztery fajery, mikser obracaa sokowirówkę, pralka nawalona śpiewa,
ogólnie wszyscy się bawią, tylko trabant siedzi smutny w kącie.
podchodzi do niego gospodyni:
- trabant, co ty taki markotny, wszyscy się bawią, a ty nic. masz łyknij
sobie wódeczki, od razu ci się lepiej zrobi...
- w tym rzecz, że nie mogę, jestem samochodem.
_________________ The God of Emptiness...
|