Pozwole sobie wkleić artykuł ze strony
http://www.eurojihad.org/
Podobno gdzieś w Azji żyją ludzie, którzy oddają boską cześć krowom. Podobno znacznie bliżej mieszkają tacy, którzy twierdzą, że jakakolwiek aktywność podejmowana między piątkowym a sobotnim zachodem słońca jest bluźnierstwem przeciwko Bogu. Podobno po całym świecie rozsiani są wyznawcy takiego odłamu Chrześcijaństwa, które zabrania tworzenia i ekspozycji dzieł przedstawiających naszego Boga i Jego Syna. Podobno…
Nasza cywilizacja opiera się na trzech filarach: kultura (helleńska), prawo (rzymskie), religia (judeo-łacińska). Wiarę nasz świat odrzucił już dawno. Do kościołów chodzi od 3 do 50 proc. Europejczyków (w zależności od kraju) a zapisanymi w Dekalogu przykazaniami przejmuje się ich jeszcze mniej. Kulturę uśmiercono wkrótce po religii – tworzone w pocie czoła dzieła mistrzów pędzla czy dłuta zastąpiono "instalacjami" płodzonymi przez i dla ludzi dotkniętych estetycznym kalectwem. Czas dokończyć dzieła – rozmontować prawo. Jedna z fundamentalnych zasad: quod lege non prohibitum, licitum est (czego nie zabrania prawo to jest dozwolone) zdaje się ustępować innej: co nie podoba się nieobliczalnym szaleńcom jest zabronione.
Muzułmanie uznają, że nie wolno czynić obrazków na podobieństwo ich proroka (z punktu widzenia naszej religii fałszywego). W porządku, niech nie czynią, ich sprawa. Ale ja nie jestem wyznawcą Mahometa ani nie mieszkam w kraju, którego dominującym wyznaniem byłby Islam. Jeśli wybiorę się do Arabii będę stosował się do ich zwyczajów, jeśli zostanę zaproszony do meczetu, synagogi, cerkwi będę się zachowywał tak, jak będzie tego wymagał kod zachowań przypisany temu miejscu (zdejmę burty, założę kapelusz, splunę przez lewe ramię czy cokolwiek będzie stosowne). Natomiast gdy otwieram swoją gazetę drukowaną w moim kraju to oczekuję, że będzie ona respektowała prawo i zwyczaje mojego państwa – przykro mi, drogi Ibrahimie z Damaszku, nic ci do tego co jest w mojej gazecie.
Będę jadł świętą wołowinę i kotlety z nieczystej świni, będę podziwiał Ostatnią Wieczerzę Leonarda da Vinci i, jeśli mi przyjdzie ochota, rysował na skrawku papieru podobiznę Proroka by zabić nudę wielogodzinnego seminarium. I żadnemu islamiście, komuniście, faszyście, soc-liberałowi czy jakiemukolwiek innemu lewakowi nic do tego.
XX wiek to era wspaniałych wynalazków. Tymi, które największą frajdę sprawiły chronicznym tchórzom są: pacyfizm i "uwrażliwienie na inne kultury". Kiedyś gdy barbarzyńca stwierdzał "musicie zapomnieć o własnych regułach i zacząć stosować się do moich" były tylko dwie możliwości: człowiek odważny i wierny zasadom mówił "pocałuj mnie gdzieś" podczas gdy osobnik tchórzliwy odpowiadał "dobrze, tylko nie rób mi krzywdy". Ten pierwszy (jeśli przeżył) zostawał bohaterem i zdobywał powszechne uznanie, ten drugi zostawał niewolnikiem lub zepchniętym na margines pariasem. Dziś, dzięki wspomnianym wynalazkom, tchórz może stwierdzić: "jestem cywilizowany, szanuję twój system wartości, uznaję go za lepszy od mojego, poddaję się"… i chodzić w chwale bohaterskiego szermierza postępu cywilizacyjnego (nic to, że właśnie pokłonił się troglodytom mentalnie zaludniającym jaskinie). Inni tchórze będą wniebowzięci – wszak tchórz najbardziej lubi tłum sobie podobnych. Odwaga go zawstydza…
Warta odwiedzenia strona apostaty z islamu:
http://religiapokoju.blox.pl/html
