Można się kłócić co do nazwania tego, co za chwilę napiszę, przypadkowym TK, bardziej debilizmem

Tak, więc była to jakaś
moja pierwsza przygoda z którąś z mapek na Pacyfiku, chyba Guadalcanal. Grałem zawsze po stronie aliantów, ale tym razem nie
miałem wyboru. Myślę sobie, no cóż trzeba się też sprawdzić jako Japoniec, spróbujemy. Dorwałem czołg i przeszukuję wyspę.
Wtem patrzę dwa czołgi ukryte w wiosce. To się skradam, skradam, o ile można się skradać wielotonowym czołgiem. Podjechałem na bliski zasięg, oczywiście tak, aby czołgi stały do mnie tyłem. Czołgi przeciwnika nie reagują, myślę sobie, cholera zdolniacha ze mnie jeżeli nie zauważyli mojej obecności. No i bach w pierwszego. Jeden rozwalony. Drugi czołg tak niemrawo odwrócił wieżyczkę w stronę wraku, po czym znów ją odwrócił w przeciwną do mnie stronę. Myślę, no niemożliwe, nie zauważył mnie. Ale jaja. No to bach w niego, raz, drugi, rozwalony. He he, radość zwycięzcy. Spawdzam punktacje. Hmmm... co jest minusowa punktacja?! Eeeeee... i olśnienie, cholera czerwoni... to jest teraz moja drużyna! Zanim poszły bluzgi na kanale, błyskawicznie opuściłem serwer. Pełny wstydu dałem sobie strzał w pysk i postanowiłem, więcej o tym nie wspominać. No... zrobiłem teraz wyjątek. Ale od razu leeeepiej się czuję, taka mała spowiedź. Może jeszcze dałby ktoś rozgrzeszenie?
