Shelton napisał(a):
Powiem Wam dlaczego tak trudno wytępić w Polsce piractwo (moim zdaniem oczywiście).
Po pierwsze dlatego, że wśród graczy komputerowych jest powszechne. Naprawdę niewielki jest odsetek ludzi, którzy mają w swoim komputerze wyłącznie legalne oprogramowanie - choć na szczęście powoli, ale systematycznie procent ten rośnie. Tu króluje niestety "przecież wszyscy tak robią". A "wszyscy" oznacza, że kary nie poniesie "nikt".
Kto z Was jest w stanie spojrzeć obiektywnie na zawartość swojego twardego dysku i nie znaleźć w nim nic pirackiego? Nie tylko gry ale programy graficzne, ba, system?
A jeśli nawet kilka takich osób tu jest - czy tak samo było pięć lat temu?
To przez cały czas się zmienia (na lepsze), ale trochę jeszcze potrwa - i zapewne problemu nigdy nie uda się w 100% rozwiązać...
Ale wracając do przyczyn - druga nich w mojej ocenie jest jeszcze ważniejsza. Ludzie (najczęściej 12-15 latkowie), choć czytają w gazetach, czasem widzą w telewizji, są "uświadamiani" na forach takich jak to itd. po prostu NIE ROZUMIEJĄ tego co robią. A nie rozumieją, bo cała ta otoczka związana z ochroną praw autorskich, kradzieżą jest wciąż jeszcze bardzo abstrakcyjna. O tym się mówi "gdzieś tam, daleko, a w zaciszu mojego domu jest inaczej" - tak wielu myśli. I do pewnego stopnia ma rację. Ale tylko do pewnego. Powiem Wam, kiedy ja zrozumiałem, że jest inaczej.
Co tu dużo kryć - jeszcze kilka lat temu "nie było mnie stać na oryginały".
Znalazłem w internecie kolesia, który przysyłał spis, a ja od czasu do czasu coś od niego zamawiałem. Przysyłał pocztą dwa-trzy dni później, to co było trzeba, w pełni funkcjonujące itd.
Wydawało mi się, że wszystko jest OK. Później poszedłem do swojej pierwszej pracy, więc budżet nieco się zwiększył. Zupgrade'owałem komputer, kupiłem pierwszy, drugi, trzeci oryginał itd.
Pominę tu uczucie, jakie towarzyszy nabyciu upragnionego pudełeczka z wyczekaną grą w sklepie - to większość z Was na pewno zna. Podkreślę co innego - 95% oryginalnych gier, które kupiłem, przeszedłem w całości lub osiągnąłem w nich tzw. wysoki poziom. W kilka z nich grywam do dzisiaj. I odwrotnie - 90% ściągniętych przeze mnie piratów pokrywa dziś warstewka kurzu, mimo, że są wśród nich świetne tytuły. A ukończyłem może z 10% z nich.
Dla wielu być może nie - ale jak dla mnie jest to bardzo mocny argument "za" oryginałami. Ale to ciągle jeszcze nie wszystko.
Czas na rzecz, do której zmierzam od początku, a która wiąże się ze wspomnianym wyżej postrzeganiem problemu na poziomie abstrakcji.
Dla mnie takie jego postrzeganie skończyło się, gdy jakies półtorej roku temu w pewien piękny dzień zadzwoniła do mnie przestraszona żona i powiedziała, że był u nas dzielnicowy. Chciał mnie przesłuchać w charakterze świadka, ale nie powiedział o co chodzi, tylko zostawił informację na którym komisariacie i w jakich godzinach można go znaleźć.
Oczywiście pojechałem natychmiast. I co się okazało?
Facet, od którego zamawiałem piraty przez internet został zatrzymany przez policję, a wraz z nim oczywiście cały sprzęt, którym dysponował. Dla uzupełnienia informacji wtedy dopiero poznałem jego prawdziwe nazwisko i to, że jest z Kędzierzyna Koźla (ja mieszkam w B-B). Dzielnicowy zagrał ze mną w otwarte karty - pokazał mi wydruki wpłat, jakich dokonywałem na poczcie za przesłane płytki. Dokładne daty, kwoty itd. Nie było sensu się wypierać. Starałem się niepogrążać faceta całkiem, trochę ściemniałem, że prócz piratów wysyłał mi też oryginały, czasem jakieś podzespoły itd. Ale czułem się koszmarnie.
Gwoli wyjaśnienia - prócz mojego nazwiska na liście było jeszcze kilkadziesiąt innych - wszyscy byli "klientami" tego faceta z KK i jestem pewien, że takie przesłuchania, jak moje odbyły się w wielu miastach w Polsce. I zapewne codziennie się odbywają - bo przecież ciągle jacyś piraci są zatrzymywani, ciągle jakieś postępowania się toczą.
Oczywiście żadnych konsekwencji wobec "nas" nie było. Polskie prawo jest tak skonstruowane (i egzekwowane), że kupujący na swoje potrzeby śpią spokojnie (przynajmniej na razie) - policja interesuje się głównie tymi, którzy zarabiają na czyichś produktach. W tym przypadku chodziło o zebranie "naszych" zeznań, jako materiału dowodowego w rozprawie przeciw kolesiowi z KK.
Od tego czasu, choć już wcześniej "zdarzyło mi się" kupować oryginały, całkowicie zmieniłem podejście do tematu. I myślę, ze głównie dlatego, że problem przestał istnieć dla mnie w płaszczyźnie abstrakcyjnej, a stał się jak najbardziej realny...
Dodam jeszcze tylko, że facet z KK miał wtedy 18 lat. Ponieważ z racji wykonywanego zawodu (jestem dziennikarzem) mam dosyć dobry kontakt z naszą lokalną policją, dowiedziałem się przez pośredników, że podobno jeszcze nie wyszedł.
Konkluzja? Sami rozstrzygnijcie...
P.S.
Mój przydługawy post nie miał na celu straszenia nikogo - miałem zamiar jedynie uświadomić co poniektórym: ludzie, to nie jest sprawa, która rozgrywa się w Afryce. To się dzieje wokół Was, tuż obok...
spoko aleeee to jak bedziesz kupował mi gry jakie sobie zachce ej moze ludzie nie mają kasy a to nie ich wina . chcą sobie pograc jak normalni ludzie