grifcio napisał(a):
Powiem tyle, jak ktoś używa haxów albo kupuje grę za pomocą kradzionych bądź nielegalnych kart albo innych machlojek, to później są bany .
Dlaczego nasuwa mi się na myśl jedno stwierdzenie :wyeliminowanie sprzedających taniej na allegro w celu zwiększenia kupna gier z linków na stronie głównej, które są droższe

. Każdy ma prawo kupować tam gdzie chce.
I to sprawdzanie pracowników EA, na pewno wam to się uda, na pewno wam zweryfikują dane

(podadzą jeszcze numer telefonu oraz adres zamieszkania )
Widzisz, z tym kupowaniem gdzie się chce, nie jest zupełnie tak jak napisałeś.
Zabezpieczenia regionalne w przypadku produktów programistycznych jak gry, etc., etc. (o czym zresztą była już kiedyś mowa), są dlatego że cały światowy biznes (nie tylko ten z grami) jest podzielony na pewnego rodzaju sektory.
Jest to spowodowane różnicami PKB, które to różnice są (lub powinny być) bezpośrednio związane z zarobkami ludności poszczególnych krajów. Najprościej zobrazować to na zasadzie krajów rozwiniętych i rozwijających się, na dokładkę jeszcze tych zwanych potocznie trzecim światem.
Przez powyższe, różnice cenowe i jakościowe produktów, są znaczne a nawet więcej, bo od najniższej ceny danego produktu w "biednym kraju", cena w "kraju bogatym" może być o kilkaset procent wyższa. W przypadku produktów programistycznych nie da się ich wykonać z gorszej jakości materiałów, bo przecież nie można "okroić" danej gry tak jak np. spotykamy słabsze, ale za to tańsze wersje kart graficznych, procesorów, a nawet mebli i innych rzeczy. Cen więc nie da się raczej ustawić na takim samym poziomie dla wszystkich, bo albo w tych "biednych" regionach nikt by nie mógł sobie na taką grę pozwolić, albo dana firma byłaby zmuszona zarobić mniej, chcąc trafić również do konsumenta "biednego", dając zaniżoną cenę globalną.
Pomijam tu już kwestie transportowe i dystrybucyjne, bo nie o tym mowa.
Twórcy gier, a ogólnie programów, znaleźli więc taki sposób jak właśnie w BF3, czyli rejestracja kodów odpowiadających poszczególnym lokalizacjom.
Polega to na tym, aby uniemożliwić proceder kupienia np. 1k egzemplarzy w "biednym kraju X", w którym 1szt. przykładowo kosztuje 15$, a następnie ich sprzedaży w "bogatym kraju Y" po powiedzmy 30$, jeśli w tym bogatym kraju oficjalna cena gry wynosi 40s.
Trzeba też pamiętać, że to producent ustala zasady, co, gdzie i w jakiej cenie chce sprzedać, bo to przecież on trzyma w ręku pakiet praw autorskich.
Cieszmy się, że dzięki rozwojowi telekomunikacyjnemu (głównie chodzi o internet i e-sprzedaż), zwykli pośrednicy i hurtownicy, nie mają już takiego pola manewru w dyktowaniu cen (nakładaniu marży).
Polityka Dice nie odnosi się więc raczej do pojedynczych osób, które kupiły sobie pudełkową grę w sklepie będąc na wakacjach w Rosji

.
Nie jestem ekonomem, ale logika, poza tym co można przeczytać na temat światowego biznesu, mówi mi że to jest właśnie tego powodem.