
Czasem włącza się jakiś "automat" z tymi głosowaniami, więc albo nie reaguję, albo wybieram "nie". Jak ktoś uzasadni, że wywalamy commandera-nieroba, albo jakiegoś teamkillera - głosuję na "tak".
ad 1:
Jeśli chodzi o SJ, to ja, prosty freeplayowiec, zawsze mogę liczyć na klanowców, kiedy zakładam squad pod jakąś odległą flagą - zwykle obserwują kto gdzie jest i spawnują z pomocą. Natomiast doprosić się innych graczy o pomoc w takiej sytuacji - bardzo ciężko, zdaje się że często nie wiedzą nawet o co chodzi.
ad 2:
To jest kwestia dobrej współpracy w załodze śmigłowca (tudzież bombowca). Rakiety TV wymagają pewnej wprawy, no i pilot też musi się odpowiednio ustawiać, żeby je było wygodnie używać.
ad 3:
Ech... Jedno z praw Murphy'ego dot. BFa mówi: Jeśli naprawdę bardzo potrzebujesz medyka, jedynymi dostępnymi na mapie, będą akurat piloci myśliwców.
ad 4:
Commanderzy to często kosmiczny problem, są tacy gadają jak najęci wskazując wrogów, którzy i tak są widoczni na UAV, są tacy co w ogóle milczą i nie wiadomo co robią, nie reagując na błagania graczy o wsparcie, czy choćby rozkazy. A jak już wydają rozkazy, to absurdalne, albo niemożliwe do zrealizowania (np. zdobycie odległej bazy, tuż przed końcem rozgrywki)
ad 5:
Snajperem od biedy można też zdobywać flagi (i od razu zabezpieczać je claymorami), ale snajperzy rzadko zniżają się do takiej działalności.
ad 6:
Bezmyślność jest i tak dość powszechna w statystycznej próbce ludzkiej populacji, nie ma się co spodziewać, że wśród graczy nagle będzie więcej ludzi rozgarniętych i przewidujących.
Ale... pewna nieobliczalność freeplayowców przydaje tej grze swoistego smaku. Inaczej dominowałaby rutyna i, kto wie... może nawet nuda pojawiłaby się po krótkim czasie?
