| Fotograf do modelki:
 - ....tak..piersi do przodu...tak..pupę wypiąć..tak...pani kochana stanie bardziej z boku
 -dlaczego???
 -żeby mieli miejsce na ikonki
 
 ***
 
 - A więc pan jest zainteresowany sprzedażą pewnej ilości... roślin?
 - Owszem. Mamy na przykład w dużych ilościach te... tataraki.
 - Przepraszam, co?
 - No... tatatatataraki!
 - Ach, tak. Jaki to gatunek... tataraków?
 - To jest nasza własna hodowla według projektów botaników radzieckich.
 - W porządku. Jaka średnica... łodygi?
 - 9 milimetrów.
 - A przepraszam, czy z tą... kukurydzą?
 - Pan wybaczy, nie rozumiem.
 - Chodzi o kolby.
 - Aaaa! No więc część tataraków z kukurydzą, reszta krótkie. I do każdego tataraka dajemy po pięćset... nasionek.
 - Jaki jest zasięg... zasiewu?
 - Nominalnie 1500 metrów.
 - No dobrze. Interesują mnie jeszcze niedrogo jakieś... cebulki.
 - Zaczepne czy obronne?
 - Wie pan, ja się nie znam zbyt dobrze na botanice... Bo jedne są z czymś takim długim do trzymania...
 - Ze szczypiorkiem.
 - O! właśnie. To mi chodzi o takie okrągłe bez szczypiorka.
 - To obronne.
 - Możliwe. Jak to konkretnie działa?
 - Proszę pana, tam jest na końcu taki korzonek. Jego się wyrywa, potem liczy pan do trzech i szybko sadzi.
 - Czy to też z radzieckich instytutów badawczych?
 - A co? Złe?
 - Nie, nic nie mówię. Tylko czy ten gatunek przyjmie się... że tak powiem, na południu Europy?
 - Wszędzie się przyjmie. Żeby pan widział, jak to kwitło na górskiej glebie w Afganistanie.
 - Tam? A to widziałem!
 - Jak duży areał chce pan obsadzić?
 - Wie pan, ja liczę inaczej. To mi musi wystarczyć dla pięciuset... rolników na tydzień kampanii.
 - To wypadnie ze dwieście skrzynek.
 - A czy to przypadkiem nie zacznie wegetować w transporcie?
 - Wykluczone. Zarodniki się wykręca i transportuje osobno.
 - Rozumiem. Teraz mnie jeszcze interesują takie duże... widzi pan, te braki w botanice!... takie okrągłe, co się zakopuje płytko do ziemi i zasypuje, że niby nic tam nie ma.
 - Sadzeniaki.
 - O! Sadzeniaki.
 - To ma służyć to rozsady piechotnej czy czołg... przepraszam... czy przeciw zmechanizowanemu sprzętowi rolniczemu?
 - Ja je zamierzam użyć przeciwko... innym rolnikom.
 - Czyli piechotne sadzeniaki.
 - Tak. Na lini... miedzy chcemy posadzić.
 - A jak długa jest ta... miedza?
 - No wie pan, dzisiaj 900 kilometrów. Ale to się co dzień zmienia.
 - Rzecz jasna. Dysponujemy każdą ilością.
 - No, a przede wszystkim bylibyśmy zainteresowani jakimś nawozem... s z t u c z n y m!
 - Sztucznym?
 - Uzyskanym l a b o r a t o r y j n i e!
 - Hm. Trudna sprawa. A co najbardziej by was interesowało?
 - Jak by to powiedzieć... U... R... No, uryn!
 - Uryn! Może lepiej mówmy... mocznik?
 - O, właśnie! Mocznik.
 - Dużo tego potrzeba?
 - Odrobinka. Tak na dwa, trzy silosy.
 - To będzie sporo kosztować.
 - Cena nie gra roli. Mamy bardzo ambitne stacje hodowli. Rwą się, żeby coś rozszczepić.
 - Cóż... Mamy pręty... mocznikowe wzbogacone po sześć kilo sztuka. Ale trudne w transporcie, bo to są długie laski...
 - Nie szkodzi, my przyzwyczajeni, ha, ha, ha!
 - Dobrze. Na jaki kraj pisać papiery wywozowe?
 - Jak zwykle. Na Islandię.
 - No to, wiemy wszystko. Do widzenia.
 - Żegnam pana... przepraszam, zapomniałem nazwiska?
 - Minister Kazimierz X. Oczywiście - minister rolnictwa.
 - Marszałek Zoran X. Oczywiście - marszałek polny.
 
 
 z rotfl.pl
 _________________
 a.k.a. MłodyRzyQ
 
 
 |