dramich_wwa napisał(a):
Żebyście mieli jasnosć wśród naszych sąsiadów niemcy, białoruś nie mają liniowego - nic dziwnego że zaczynamy do czech do pracy jeźdźic
czechy słowacja litwa łotwa estonia węgry ....
Wydawało mi się że przede wszystkim jeździmy pracować do Irlandii i Wielkiej Brytanii. Emigracja zarobkowa do Czech wydaje się być przy emigracji do UK zjawiskiem marginalnym.
Mam nadzieję
dramich_wwa, że zapoznałeś się z dokumentem który wkleiłem w poście powyżej. To była Słowacja... no ale jeśli uczepiłeś się Czech to masz o Czechach...
Cytuj:
Dla postkomunistycznej Europy podatek liniowy w żadnym wypadku nie jest rozwiązaniem, dzięki któremu prześcignęlibyśmy Europę Zachodnią
Czechy przystąpiły niedawno do klubu państw z podatkiem liniowym. Uczyniły to w typowy dla siebie sposób - do wprowadzonej reformy nie do końca pasuje termin "podatek liniowy", bo 300 ulg podatkowych nadal obowiązuje. A dla większości mieszkańców stawka podatku dochodowego nie będzie wynosić 15 proc., jak to ogłosił rząd, ale w rzeczywistości 23 proc. (o tym niżej).
Tak to już jednak bywa we współczesnych Czechach. Po co zrobić coś prosto, skoro można to uczynić w bardziej skomplikowany sposób, i po co kopiować obce (w tym przypadku słowackie) wzory, skoro można wymyślić swój "czeski model". Dzięki temu myśleniu po tzw. prywatyzacji kuponowej Vaclava Klausa, która w większym stopniu niż prywatyzację przyniosła kolejną czeską specjalność, czyli drenowanie środków z prywatyzowanych zakładów do własnej kieszeni, teraz mamy do czynienia z czeskim wariantem podatku liniowego.
Kiedy o ocenę czeskiej reformy podatkowej spytano Richarda Sulika, autora słowackiej koncepcji podatku liniowego, podsumował ją krótko: - Kiepska podróbka.
Więcej wyrwać od obywatela
Mimo że rząd Mirka Topolanka stworzył faktycznie raczej kiepską podróbkę niż kolejną wersję podatku liniowego, to warto zatrzymać się na chwilę nad czeską reformą. Mimo wszystkich zastrzeżeń jest to istotny krok w kierunku podatku liniowego. Pod niektórymi względami wzmacnia on skutki wprowadzenia czystego podatku liniowego.
Podobnie jak we wszystkich wcześniejszych przypadkach także w Czechach reforma podatków nie oznacza obniżki przeciętnego obciążenia podatkowego, lecz przeciwnie - jego zwiększenie. Celem jest pobranie większej ilości pieniędzy od obywateli i obniżenie w ten sposób deficytu budżetowego, który przy obecnym wzroście gospodarczym w Czechach na poziomie 6 proc. stanowi faktycznie niepokojące zjawisko.
Z podobnych powodów wprowadzono i wprowadza się podatek liniowy prawie w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Od Ukrainy i Rosji począwszy, a na Rumunii i Czarnogórze na razie skończywszy.
Tego rodzaju reformy mają dwa cele - motywują do płacenia podatków firmy i najbogatsze grupy ludności, które przy wyższych progach podatkowych poszukiwały bardzo intensywnie i przeważnie z sukcesem sposobów na uniknięcie płacenia podatków; jednocześnie wraz z przeniesieniem nacisku na podatki pośrednie (czyli na VAT) przerzucają niezauważalnie wahadło obciążeń podatkowych ze sfery biznesowej na zwykłych pracowników.
W ich przypadku ekstremalnie niska stawka podatku liniowego nie spowoduje w sumie tego, że będą oni oddawać państwu mniejszą część swoich pensji. Tak było też choćby w przypadku Słowacji, gdzie wprowadzenie 19-proc. podatku liniowego oznaczało wzrost obciążeń podatkowych dla rodziny o średnich dochodach.
Podobny efekt przyniesie czeska reforma podatkowa, która wprowadza w rzeczywistości 23-proc. stawkę "liniowego" podatku dochodowego i podwyższa najniższą stawkę VAT z 5 do 9 proc. Nie jest to wprawdzie tak drastyczny krok jak na Słowacji, gdzie obowiązuje jedna stawka VAT w wysokości 19 proc., ale z pewnością jest to krok w stronę podatków pośrednich.
Pracownik do bicia
To, co jednak jest zdumiewające w czeskiej reformie - choć na swój sposób jest to też typowe dla wszystkich reform podatkowych w Europie Środkowo-Wschodniej w ostatnich latach - to oczywiste pogorszenie sytuacji pracowników w porównaniu z przedsiębiorcami. Czyli rządzonej warstwy ekonomicznej w porównaniu z warstwą rządzącą.
W przypadku Czech zaszło to tak daleko, że pracownicy płacą 15 proc. podatku od tak zwanej pensji superbrutto, czyli od swojej pensji oraz kosztów ponoszonych przez pracodawcę w związku z utworzeniem miejsca pracy. Czyli za to, że może pracować, każdy czeski pracownik - w przeciwieństwie do przedsiębiorcy - zapłaci wyższy o 8 proc. podatek.
Jednocześnie już od upadku komunizmu to właśnie pracownicy byli tą grupą społeczną, która wskutek tego, że nie miała żadnych możliwości, by uniknąć płacenia podatku dochodowego, ponosiła największe obciążenia podatkowe.
Zbiegiem okoliczności mieszkam w willowej, dziś już pełnej milionerów dzielnicy na peryferiach Pragi, gdzie według statystyk jest największy odsetek przedsiębiorców na liczbę mieszkańców. Kto jest biznesmenem, a kto nie można bardzo łatwo poznać po tym, czy ma kratkę za tylnymi siedzeniami w aucie. Kratka pozwala bowiem oszczędnym współobywatelom przedsiębiorcom na zakup samochodu bez VAT, który stanowi blisko jedną czwartą ceny.
Kratkę za tylnym siedzeniem mają jednak tylko ci bardziej oszczędni biznesmeni. Auta w leasing albo na inny rodzaj rat, które można sobie odpisać od podatku, podobnie jak wiele innych rzeczy mogą brać już jednak wszyscy przedsiębiorcy.
Nie piszę o tym z zawiści, zarabiam wystarczająco dużo jako pracownik i nie mam zamiaru unikać płacenia podatków, ale podaję to jako przykład. Przykład, który ilustruje, że wskutek przenoszenia obciążeń podatkowych na pracowników i klasę średnią państwo zabiera ziarno kurze, która przez ostatnie ponad 15 lat znosiła mu złote jaja.
Jakby mało było tego, że poziom pensji pracowników w Europie Środkowo-Wschodniej pozostaje w tyle za tym samym wskaźnikiem w Europie Zachodniej w stopniu, którego nie da się wytłumaczyć różnicą wydajności ekonomicznej między obiema częściami Europy.
Jeden przykład na marginesie: w Portugalii, której wydajność ekonomiczna jest dziś już wyraźnie mniejsza niż w Czechach, średni dochód na głowę jest o blisko jedną trzecią wyższy. A przy tym Czechy, gdzie w poszukiwaniu lepszych pensji przyjeżdżają do pracy Słowacy i Polacy, i tak wyróżniają się na tle pozostałych państw regionu i w odróżnieniu od Portugalii ich gospodarka nie przeżywa okresu stagnacji, lecz wręcz przeciwnie - okres boomu.
Odpowiedź niewłaściwa
Podatek liniowy wraz z brakiem umiejętności państw postkomunistycznych, by zmusić przedsiębiorców do przestrzegania prawa, oraz sztucznym niedowartościowaniem ceny pracy stanowi kolejny krok na drodze do osłabienia klasy średniej i społeczeństwa obywatelskiego - filarów nowoczesnej demokracji typu zachodnioeuropejskiego.
Choć w krótkoterminowym horyzoncie podatek liniowy powoduje zapełnienie ciągle pustej kasy państwowej w krajach postkomunistycznych, to z długoterminowego punktu widzenia jego wprowadzenie może mieć zasadnicze skutki socjologiczne i polityczne.
Progresja podatkowa, którą stosują wszystkie gospodarki zachodnie łącznie z brytyjską i amerykańską, stanowi model społeczny wypróbowany już co najmniej od II wojny światowej. Model, który pomógł przekształcić dziewiętnastowieczną kapitalistyczną gospodarkę rynkową w gospodarkę społeczno-rynkową, gdzie redystrybucja podatków pomaga w usuwaniu nierówności społecznych, które kapitalizm ze swojej natury stwarza.
Gospodarka społeczno-rynkowa nie stanowi celu samego w sobie, lecz sposób na utrzymanie spokoju społecznego, który w ostatecznym rezultacie jest równie korzystny dla warstw bardziej majętnych, jak dla tych uboższych. Jest to model, który pozwala na utrzymanie tego spokoju bez represji i w ramach państwa demokratycznego.
Naturalnie istnieją też inne rozwiązania. Kapitalizm XIX w. zrodził komunizm XX w. A próby powstrzymania komunizmu w inny sposób niż model społeczno-rynkowy w ramach demokracji stały u narodzin nazizmu, faszyzmu i innych odmian dyktatury.
Jest symboliczne, że dzisiejsze naciski na likwidację gospodarki społeczno-rynkowej pochodzą z Chin, największej dyktatury na świecie. Podatek liniowy nie stanowi właściwej reakcji na to wyzwanie. Dla postkomunistycznej Europy jest być może koniecznym stadium przejściowym od czasów porewolucyjnego, "rabunkowego" kapitalizmu do normalnego modelu rynkowego - w żadnym wypadku nie jest to jednak rozwiązanie, dzięki któremu prześcignęlibyśmy Europę Zachodnią.
Kraje z podatkiem liniowym stanowią niższe, a nie wyższe stadium europejskiego modelu ekonomicznego i społecznego. Powinniśmy zdawać sobie z tego sprawę. Nie tylko my, ale też państwa Europy Zachodniej. I z pewnością nie powinniśmy brać przykładu z takich państw, jak Słowacja, Estonia czy ostatnio Czechy.
*Lubosz Palata jest dziennikarzem czeskiego dziennika "Lidove Noviny"
wytłuszczenia pochodzą ode mnie.