Cubituss napisał(a):
A abstrahując - to najlogiczniejsza (bo jedyna wymierna) metoda liczenia strat. Skoro ktoś grę KUPIŁ (piracką), to znaczy, że jej POTRZEBOWAŁ. A skoro był popyt, a został zaspokojony przez kogoś, kto nie ma prawa do dystrybuowania danego produktu, to producent stracił - i jest jego świętym prawem naliczanie każdej pirackiej kopii jako potencjalnie niesprzedanego oryginału.
No akurta tutaj Cubituss nie mogę się z Tobą zgodzić. To, że pojawił się popyt jest wypadkową ceny, dystybucji

i wielu innych czynników, o których nie będę zanudzał. Sposób wyliczenia tzw odszkodowania za pomocą modelu, który ty uważasz za jedyny wymierny, a który został zastosowany przez producentów jest co najmniej dyskusyjny, gdyż zawyża potencjalne zyski (tudzież w tym przypadku koszty utraconych korzyści). W sytuacji baaardzo ograniczonego dochodu rozporządzalnego polskiego konsumenta to przy obecnym kształcie cen nie możemy mówić o tym, gdyby nie zpiracił tych wszsytkich programów to by je kupił...Gówno za przeproszeniem prawda.
Case study: osoba X ma dochód 1000 PLN. Ściągneła w zeszłym miesiącu programy za 3000 PLN. Czy to oznacza że gdyby nie było piractwa to by osoba ta rzeczywiście kupiła za tyle ile ściągnęła nawet jeśli nie wystarczających dochodów?
Taki prosty wywód dowodzi że rozumowanie tych producentów jest nie tyle naiwne co jest chęcią osiągnięcia dodatkowych NIENALEŻNYCH ZYSKÓW.
Nie to że jestem za piractwem. Sprzeciwiam natomiast się takiemu podejściu, próbie nabijania sobie nienależnej kasy oraz w ogóle polityce cenowej (Przykład: jakoś udało się wydać przełomową grę Messiah za 30 PLN).
To tyle. Odrobinę pomyślunku panowie.