Okota zapomnę o tym co powyżej napisałeś. Natychmiast. Bo gdybym wiedział w jakich warunków niektórzy walczą to nigdy, przenigdy nie wejdę do barki desantowej. Nigdy nie wezmę udział w desancie, w którym ckmy rozpruwają twoich towarzyszy jak bezwolne worki ziemniaków, odłamki granatów rozrywają na strzępy wszystko co się rusza, zewsząd słychać jęki rannych, krzyki "Meeeeeedic!!". Gdy pojawia się nagły warkot złowrogich silników nad tobą, a po chwili potworne wybuchy. Piach w ustach, w oczach, wszędzie. Załzawione oczy próbują dostrzec jakieś ludzkie sylwetki na skarpie i władować tam choć kilka kul. A broń i tak się co chwila zacina. Z przestrzelonego ramienia krew sączy się obfcie...
Już nie pamiętam, co pisałeś...
