Kosciuszko napisał(a):
Sorry ale czy ty sie koniecznie musisz za wszelka cene upierac przy swoim zdaniu ?
A jaką mam alternatywę? Czy mam po prostu przyjąć Twoje?
Kosciuszko napisał(a):
OK Wlosi to swietna armia
Zwracam uwagę, że nigdzie tego nie napisałem. Armia włoska nie była dobra, jednak z konkretnych powodów, a nie dlatego "że to Włosi byli". A taka postawa wydaje mi się dziwaczna.
Kosciuszko napisał(a):
ale fakt w GRecji Duce popelnil bledy, w Afryce nie mieli za dosc czolgow i bylo gorąco, w Rosji im bylo za zimno wiec nie mogli byc efektywni,
W Grecji i Afryce na własną rękę radzili sobie źle, ale kurat w Rosji to IMO jak na możliwości poszło im całkiem dobrze.
Kosciuszko napisał(a):
(...)Generalnie przegrali wszyskiea wlasciiwie kampanie ale nie byli aaz tacy zli
Mniej więcej tak jak Francuzi. Podobny poziom IMO.
Kosciuszko napisał(a):
Szkoda ze Grecy byli taka swietna armia, Rosjanie byli tak swietnie dowodzeni
Ja tam na Greków nie narzekam. Brakowało im może nowoczesnej broni, ale ponieważ walki z Włochami prowadzili głównie w terenie górskim, nie miało to większego znaczenia. W takim terenie to byśmy we Wrześniu zatrzymali Niemców bez problemu. A co do Rosjan, przypuszczam, że włoska wyższa kadra oficerska prezentowała zbliżony poziom umiejętności do rosyjskiej, posiadając mniejsze liczebnie i gorzej uzbrojone oddziały.
Kosciuszko napisał(a):
Ja nie myle zadnych wojen w Etiopi - w koncu pisalem o wojnie ktorej o maly wlos nie przegrali a nie o wojnie ktora przegrali z kretesem.(...)w czasie I wojny swiatowej tez sie nie popisali niczym ciekawym oprocz tego ze banda austriackich gorali sprala ich na kwasne jablko podczas ich ofenywy w ktorej stosunek sil wynosil 10 :1 dla Wlochow.
Bardzo ciekawe. Której konkretnie bitwy nad Isonzo to dotyczy? Bardzo długo obie strony na froncie włoskim były siebie warte. Austriakom udało się uzyskać jakiekolwiek znaczące postępy dopiero podczas Caporetto, kiedy ciężar ofensywy przejęło 12 zaproszonych do współpracy niemieckich dywizji. A w 1918 dostali od Włochów taki wycisk, że spora część C.K. armii po prostu zniknęła.
Kosciuszko napisał(a):
Co do Japonczykow - (...) ze wygrywali z odzialami 3 klasy ? W birmie anglicy byli juz przygotowania do walki, wiedzieli ze nadejdzie inwazja - przezucili sily z Indii, oraz dozbroili dywizje chinskie ( te faktycznie byly kiepskie )
Jasne. Zimą 1941/1942 roku, kiedy Anglia miała nadal bardzo poważne problemy z Niemcami, obsadzała doborowymi oddziałami jakieś Singapury, Hongkongi i Birmy. Przeciez ten TDW traktowano niepoważnie. Wysyłano tam najgorsze samoloty będące na uzbrojeniu RAFu, a z całej Royal Navy odżałowano raptem cztery ciężkie okręty na całe Malaje. Co reprezentowały sobą kolejne hinduskie dywizje, formowane w pośpiechu na miejsce tych wysłanych do Europy? Składały się z samych Gurkhów? Czy w najlepszym razie Sikhów, dla których Enfield Mk I to nadal był szczyt techniki?
Kosciuszko napisał(a):
Na Filipinach walczli z liniowymi odzialami amerykanskimi
O stanach pokojowych, a do tego na dobrą sprawę pozbawionymi lotnictwa i wsparcia floty. To było tak jakby trochę istotne w tamtym rejonie.
Kosciuszko napisał(a):
i armia filipin - ta ostatnia byla slaba ale bila sie dzielnie. Tu Japonce faktycznie mieli przewage ale co z tego ? Niemcy tez mieli przewage w wiekszosc kampani ktore wygrali. Singapur zas zdobylo 10 tys japoncow walczacych przeciwko 30 tys armii angielsko - australijskiej. Singapur byl zle przygotowany do obrony choc uchodzil za twierdze nie do zdobycia. Ale nie walczyli z miernymi zolnierzami tylko z miernymi dowodcami.
Singapur uchodził za nie do zdobycia _od_strony_morza_. Poza tym to była popisówka Percivala. W obronie popełniono wprost żenujące błędy. Jak czytałem o tym, nie mogłem uwierzyć.
Kosciuszko napisał(a):
Aha i jeszcze jedno mnie ciekawi - czemuz to twierdzisz ze takie to naturalne ze japonce sobie radzili dobrze w dżungli ? O ile wiem Japonia nie jest porosnieta dżunglą i nie jest to ich swojski klimat.
Dżungla faworyzuje armię o takim modelu działań. Japończycy dysponowali bardzo skromnym wsparciem bezpośrednim i kiepską bronią maszynową, polegali więc głównie - co widać świetnie po działaniach na Guadalcanalu - na nacieraniu masami piechoty na wybranych kierunkach. Dżungla w dużym stopniu osłaniała ich od lotnictwa, artylerii i broni maszynowej wroga, pozwalała w skryty sposób zmasować spore siły tuż przed linią frontu, a przeciwnikowi utrudniała przerzucanie odwodów na zagrożone odcinki. W momencie uderzenia Japończycy ruszali do szarży, przebijając się przez linie nieprzyjaciela, wnikając na tyły i poszerzając wyłom. Ponosili wysokie straty, ale _w_dżungli_ takie natarcie bardzo trudno powstrzymać, z powodu niewielkich pól ostrzału stanowisk obronnych i kiepskiej widoczności. Amerykanie nauczyli się radzić sobie z tym bardzo starannie okopując się przy każdym postoju. W normalnych warunkach, na normalnym froncie - np. na europejskim TDW, gdzie pole widzenia i ostrzału jest zwykle kilkadziesiąt razy większe - takie natarcie dałoby się bardzo łatwo powstrzymać, a nacierający ponieśliby kolosalne straty. W Europie natarcia samej piechoty okazały się porażająco nieefektywne jeszcze we wrześniu 1939.
Kosciuszko napisał(a):
POtem zostali oczywiscie pokonani bo Alianci tez mieli przygniatająca przewage na ladzie w powietrzu i na morzu.
Sądzę, że zostaliby pokonani szybciej, gdyby nie trzeba było się z nimi gonić po dżungli, a potem jeszcze ostrożnie wyciągąć z jaskiń i bukrów.
Kosciuszko napisał(a):
Japonia wygrywala wojne majac niewielka przewage na morzu i powietrzu
Niewielką? Względnie może i niewielką, ale kogo oni na początku zwalczali? Napad na Pearl Harbor. Dwa holenderskie krążowniki, parę australijskich i gromadka niszczycieli. Dwa pancerniki RN bez osłony. Nad takimi siłami mieli tę niewielką mieli przewagę? Potem były dwa wyrównane spotkania - bitwa na Morzu Koralowym i Tassarafonga. A potem już tylko dostawali w tubę, czy mieli przewagę czy nie. Szczytem była Leyte, kiedy grupa lotniskowców eskortowych i niszczycieli odpędziła pancerniki Kurity (wśród nich słynnego Yamato).
Kosciuszko napisał(a):
Jamato doskonale zdawal sobie sprawe iz na dluzsza mete wojna bedzie przegrana - ale nie zmienia to faktu ze armia japonska uchodzila za bardzo dobra i tak ja oceniali przeciwnicy.
Za bardzo dobrą? Nie wydaje mi się. Wszyscy się śmiali z Japończyków przed 7.12.1941. Potem oczywiście przestali się śmiać, ale jakoś nie przypominam sobie, bym spotkał się z określeniem japońskiej armii jako 'bardzo dobrej'. Oczywiście, byli twardzi i fanatyczni, ale to nie czyni z nich dobrej czy bardzo dobrej armii. Cechą fanatycznych żołnierzy jest tendencja do prowadzenia wściekłego ataku na oślep (który czasem się nie powiedzie i prowadzi do bardzo wysokich strat) oraz do pozostawania na pozycjach obronnych bez wyraźnego sensu (co zwykle prowadziło do okrążenia całej jednostki). Kiedy doda się do tego wątpliwą umiejętność operowania związkami szybkimi (z powodu ich braku) i doświadczenia generalicji pochodzące głównie z I wojny światowej czy walk w Korei i Chinach, to dla mnie ta armia jest najzwyczajniej kiepska. Gdyby wpuścić ich na front w Europie, to ginęliby szybciej niż japońskie punktu mobilizacyjne byłyby w stanie przyjmować kolejnych ochotników.
Kosciuszko napisał(a):
Technicznie rowniez nie da sie zlekcewazyc wysilku wojennego tego panstwa,
To ma raczej niewiele wspólnego z jakością armii.
Kosciuszko napisał(a):
Jeszcze jednak wazna rzecz - Japonia zostala pokonana inaczej niz Niemcy - Alianci po prostu omineli wiele punktow oporu i taktyka zabich skokow dobrneli do wyspy.
Ależ niesportowo z ich strony.
Kosciuszko napisał(a):
W dniu zakonczenia wojny poza granicami japonii bylo jeszcze 5 milionow 128 tyś żolnierzy (...) Gdyby nie taki e wlasnie polozenie geograficzne wojna z japonia trwala by znacznie dluzej.
Jasne. Wielka wspaniała Armia Kwantuńska, 1,5 mln nieźle (jak na możliwości japońskie) wyposażonych żołnierzy, została rozwalona przez Rosjan w trzy tygodnie i wiała tak, że T-34 nie były jej w stanie dogonić. Znacznie dłużej, powiadasz?
Kosciuszko napisał(a):
To tyle grogulec - jesli nadal chcesz sie upierac ze Japonce byli kiepska armia podczas gdy Wlosi wcale nie,
Przypominam jeszcze raz, że niczego podobnego nie twierdziłem. Nie uważam też Włochów za lepszą armię od japońskiej. Technologicznie były zbliżone (kiepskie czołgi, okropnie zła broń maszynowa, porównywalne samoloty), ale jakość materiału żołnierskiego jakby nie patrzeć stała jednak po stronie Japończyków. Zgrzytają mi jednak stereotypowe sądy, typu "Włosi be, Japońce kul".