Uwagi z uczniowskich dzienniczków:
* Schowany za podręcznikiem fizyki wydaje dźwięki przyprawiające mnie o mdłości.
* Wysłany w celu namoczenia gąbki, wrócił z mokrą głową i suchą gąbką.
* Syn lata z gołym brzuchem po błocie.
* Kowalski w trakcie lekcji uprawiał ziemię cyrklem w doniczce.
* Uczeń chodzi po ścianie.
&
podobno autentyki...
--------------------------------------------------------------------------------
Do warsztatu wjeżdża laweta a na niej rozbite Cinquecento - wyraźnie
widać,[MM] że wpasowało się w drzewo. Z lawety wysiada kierowca i kobieta
(kolor włosów raczej jasny). Zaczyna się rozmowa:
- Co się stało?
- To co widać. Samochód rozbity!!
- A Pani nic się nie stało?
- Nie.
- A co się wydarzyło?
- Samochód mi się zepsuł?
- Chyba raczej go Pani rozbiła?
- Nie, nie. Jechałam do koleżanki kiedy samochód się zepsuł, po prostu stanął.
Więc zadzwoniłam do koleżanki. Ona przyjechała swoim fiatem Punto.
Nic nie udało się zrobić więc postanowiłyśmy holować samochód do warsztatu.
Jakoś sobie poradziłyśmy z tymi wkręcanymi hakami, plastikowymi
osłonkami, dziwnymi karabińczykami przy lince holowniczej. No i kiedy hol
już był zaczepiony WSIADŁYŚMY OBYDWIE DO FIATA PUNTO i ruszyłyśmy...
(właściciel warsztatu z trudem zachowuje powagę)... no i na łuku moje
cinqecento nie skręciło tylko wyleciało z zakrętu i uderzyło w drzewo...
(właściciel warsztatu mało nie schodzi z tego świata w spazmatycznym
śmiechu)...
===================================
- HALO ! HALO ! Niech Pan mi pomoże !
- Co się stało W czym mogę Panu pomóc
- Proszę Pana Jestem w bankomacie ! Nie mogę stąd wyjść... tu na nim
jest Wasz numer więc dzwonie do Was, bo mam komórkę...
- Jak to "w bankomacie" Rozumiem że jest Pan w zamkniętym
pomieszczeniu z bankomatem do którego Pan wszedł przeciągając kartę przez
czytnik na zewnątrz...
- NO WŁAŚNIE ! NO WŁAŚNIE! ! NA ZEWNĄTRZ BYŁ A TU W ŚRODKU NIE MA!
- ... hm... hmmm... a klamka w drzwiach jest?
- O JEEEEZU RZECZYWIŚCIE ! ... DZIĘKUJĘ !
- Proszę ....
========================
Jakaś panienka z jakiegoś oddziału banku dzwoniła do mnie kilka razy
z rzędu...za każdym razem gdy odbierałem panienka mówiła :
- PROSZĘ SYGNAŁ FAKSU!
Za każdym razem tłumaczyłem jej, że dzwoni na zły numer bo nasze
faksy to automaty i mają swoje własne numery ... za każdym razem podawałem
jej dokładny numer naszego faksu ... ale ona upierdliwie zadzwoniła 3 razy
pod rząd... Za czwartym razem nie wytrzymałem i kiedy ponownie usłyszałem
w słuchawce:
- PROSZĘ SYGNAŁ FAKSU ! .. powiedziałem
- PROSZĘ BARDZO ! ... i ...wydałem z siebie odgłos faksu
odbierającego połączenie (współpracownicy mówili że całkiem podobny był )
... i odłożyłem słuchawkę ... już nie zadzwoniła
=========================
Opowiadam kawał w towarzystwie cioci i siostrzyczki:
"Rok 2020, lekcja historii w szkole podstawowej na wschodnich
krańcach Polski. Pani zadaje pytanie:
- Powiedzcie mi dzieci, co ważnego wydarzyło się w Związku Radzieckim 26 IV 1986.
W klasie nikt nie wie oprócz Jasia.
- No powiedz Jasiu.
- Wybuchła elektrownia atomowa w Czarnobylu.
- Bardzo dobrze ? powiedziała pani i pogłaskała Jasia po główce.
- A powiedz czy były jakieś skutki uboczne i następstwa tego wybuchu.
- Nie proszę pani, żadnych następstw i skutków ubocznych nie było.
- Bardzo dobrze - powiedziała pani i pogłaskała Jasie po drugiej główce".
Ciocia : hi hi hi. Ja : zadowolony z dowcipu. A siostrzyczka siedzi
zamyślona i po pewnym czasie mówi:
- Nie rozumiem po jakiej drugiej główce?
Zaczerpnąłem powietrza żeby wytłumaczyć dziecku skutki chorób popromiennych
i związanych z tym mutacji genetycznych ale ciocia była szybsza:
- Jak to Madziu, nie wiesz gdzie chłopczyk ma drugą główkę?
===========================
Niedaleko sosnowieckich akademików jest sklep DEL-a, taki co to się
jeździ wózkami, kiedyś jak tam byłem na zakupach to była promocja Milki
(wiecie, tej krowy) i jako reklamę wystawili naturalnych rozmiarów sztuczną
krowę z ogggggromnym dzwonkiem pasterskim, krowa była sztuczna ale dzwon
prawdziwy.
Podczas gdy ja szukałem zupek w proszku, jakiś facet podszedł do
krowy i z całej siły zadzwonił w ten dzwon, rozległ się donośny gong, a
potem
następny, ludzie z zaciekawieniem obracają głowy a gostek na całe gardło:
"Módlmy się....!"
============================
Fakt z życia kuzyna:
Byłem w firmie XXX - producenta lodów. Naprawiałem ksero. Latem
czasami częstują nas tam lodami XXX. No więc siedzę tam i grzebię przy
maszynie, gdy do biura wpada sekretarka, jak piękna tak głupia, i już na
wstępie
wali tekstem:
- O! Pan od ksero! Może zrobić panu kawy albo herbaty?
- Nie, dziękuję bardzo.
- A może loda? (szczena mi opadła )
- Nie w godzinach pracy proszę pani.
Pół biura (faceci) tarzało się po dywanie. Reszta była purpurowa. A
panienka zmyła się piorunem."
======================
- Imię i nazwisko?
- Jerzy Bończak
- Zawod?
- Aktor
- Ma Pan na swoim koncie doświadczenia telewizyjne. Prowadził Pan też Koło
Fortuny ?
- Tak parę razy się zdarzyło, że prowadziłem Koło Fortuny. Zazwyczaj
robił to Wojtek Pijanowski. Zarzucaliśmy mu, że jest obcesowy, nieprzyjemny
dla uczestników. Twierdziliśmy, że gdyby ten teleturniej prowadzili
aktorzy, wszystko byłoby na luzie. No i wykrakaliśmy sobie... W czasie
prowadzonego przeze mnie programu zdarzyła się taka historia. Hasło było
dość
długie i dość długo zawodnicy odgadywali litery. W pewnym momencie brakowało
już trzech czy czterech liter. Jedna z zawodniczek powiedziała nagle:
"Ech! Decyduję się! Odgaduję hasło!"
Muszę uprzedzić, że prawidłowe hasło brzmiało: "Każdy ma w życiu
swoje pięć minut". Tymczasem zawodniczka powiedziała:
"Każdy ma w życiu swoje pięć minet"!
Troszkę mnie zmroziło, o mało nie upadłem na plecy, ale... wszystko było
rejestrowane, nie dało się wyciąć. W związku z tym z zimną krwią
powiedziałem:
"Przykro mi, ale to nie jest to hasło. Proszę następnego zawodnika."
On zaś był tak speszony odpowiedzią poprzedniczki, że w ogóle
niczego nie wydukał. Po jakimś czasie wreszcie odgadnięto hasło.
Zawodniczka,
która miała takie erotyczne skojarzenia, doszła do finału. A finał odbywał
się w
specjalnie wyznaczonym miejscu na planie. Tam ustawiono odpowiednie
światło, ostrość kamery i tam właśnie stawiało się zawodnika, który
dochodził
do finału... Miejsce to zaznaczone było wbitym w podłogę gwoździem.
Zwróciłem
się do zawodniczki, mówiąc:
"Zapraszam panią na gwoździk!"
Zapadła cisza, ona spojrzała na mnie i powiedziała: "Oj, panie Jurku,
panie Jurku! Panu to już się wszystko kojarzy, naprawdę..."
==========================
Jeden z moich klientów przyniósł mi ostatnio jakieś faktury podpisane
przez jego pracownika nieczytelnie bardzo. Pytam czyj to jest podpis.
A on do mnie:
- Nie wiem. Ja się podpisuję swoim ptaszkiem
===========================
Niedziela. Autobus podmiejski, pełno pseudokibiców. Na mecz Legii
jechali do Warszawy. I takaż to rozmowa między nimi sie wywiązała:
Kibol 1- Jedziesz w czwartek napierdalać globalistów?
Kibol 2- Anty!
Kibol 1- Ja ci k.. dam anty jakie anty, jedziesz i tyle!
Kibol 2- Antyglobalistów!
Kibol 1- Jeden ch.. - to co jedziesz?
Kibol 2- Ale za co?
Kibol 1- Jak to k..za co?? za Legię!
================================
Jestem pilotem wycieczek zagranicznych. Jadę z ulubionymi kierowcami
- Pawłem i Sławkiem, oni znają drogę więc o nic się nie musze martwić
jedynie o szczęście turystów. W autobusach jest klimatyzacja, co objawia się
wyciekaniem wody z rury wydechowej i co prawie każdy postój przychodzi
zmartwiony turysta informując, że woda cieknie z rury! Chce pomóc kierowcom
i dlatego też informuję pasażerów. Stoimy na postoju, podchodzi
turysta i patrząc na Sławka chce coś powiedzieć, a Sławek (piana z pyska już
mu leci):
- Tak wiem! Cieknie mi z rury! Ale to normalny objaw! Wszyscy to mają!
A turysta:
- No tak, prostata!!
antivirus protection
