Nigdy nie rozumiałem co to znaczy for fun...
Moim zdaniem każda gra jest for fun, ale jak się gra for fun, mówiąc, że to tylko for fun, to brzmi tak jak for nothing

To tak jak by grać w pokera wiedząc, że się nie ma nawet jednej pary. Co wtedy za przyjemność..nie ma emocji, że się wygra czy coś:P
Ja jestem w teraz w 11 SS Panzer-grenadiere Freiwilliegen Divison Nordland i mam wielki fun

Ale ja nie moge grać po nic

Nie wiem, taki ze mnie człowiek, że musze sobie stawiać poprzeczkę, którą mam przeskoczyć, a potem ją podnosze.
Kiedyś Greyman powiedział, przy okazji World at War, że nie ma ochoty być klockiem w czyjejś układance, czy coś takiego. Mnie właśnie się to podoba, że w dywizji są rangi, które każdy traktuje bardzo poważnie, a na awanse trzeba naprawdę zasłużyc. To mnie motywuje
A tak ogólnie mówiąc to gram cały czas for something, haveing fun.
Wiem, że się tak uczepiłem tego słowa, sorki

ale po prostu już słysze to milion razy, a szczególnie z lineage'a, że ja przeżywam, a ktoś gra for fun
Anyway...jak czytałem archiwum i znalazłem posty o tym jak graliśmy z Forgotten Heroes i wogule opisy naszych meczy, to sobie uświadomiłem jak dobrze to pamiętam i jak bardzo mi tego brakuje. Moja dywizjia jest rekonstrukcyjną i nawet jeśli mamy potyczki co tydzień, to one mają przypominać wojnę, tylko że wygrane nic nie dają oprócz prestiżu, a mi tak brakuje tych emocji "jak zdobędziemy 3 punkty to mamy szanse wyjść z grupy" albo " wystarczy remis do zwycięstwa".
Teraz palne banał ale co mi tam:
Ehhh...to były czasy =(