Szczerze mowiac, jak tak czytam wypowiedzi pilotow heli, o tym jak to niewielu niewielu kolesi wie jak strzelac z TV, itp. to jakos chce mi sie smiac, albo wyc... po prostu...
Sorry, takich graczy jest moze 10%, cala reszta, w tym pewnie z 90% graczy z tagiem (nie moge mowic klanowcy, ostatnio pojawilo sie wiele fake tagow na FFA, na TV2 ranked wydatnie zwiekszalo to szanse na brak TK od jakiegos progejmera, cytuje tu qmpla...) dokladnie wie o co z rakietami TV chodzi...
Jak dla mnie, jak ktos lata samemu, to jest po prostu frajer - jezeli jestem w heli jako gunner, z kumplem, i walczymy z takim progejmerem (nie zawsze zdarzy uciec:), latajacym samemu, to ma moze z 10% szans na urwanie sie nam, czy zdjecie naszego heli. Sorry, jezeli dany kolo przesiada sie do gunnera (i tak fajnie zaczyna sie krecic), to jest po prostu martwy. Moj pilot ma duze szanse na ucieczke (warto ustawiac sie dziobem do rakiety, nigdy bokiem, bo na bank rakieta pojdzie w tylni rotor), a jak wystrzele z sekunde, dwie szybciej niz on, to nawet nie ma potrzeby manewru... Szkoda tylko ze jeden frag a nie dwa:))
Mi zdarzyla sie za to inna ciekawa sytuacja, trafilem bowiem jako gunner do heli pilotowanego przez kogos ze znanego polskiego klanu, przez grzecznosc nie podam nazwy...
Wszystko byloby fajnie, tyle ze koles celowal chyba wzgledem swoich rakiet czy jakos tak, bo mi jako gunnerowi cele do AT wystawial (tak, wystawial, bo stawal w zawis, i po sek czy dwoch mojego pomstowania puszczal jedna, dwie rakiety - i po nastepnej sekundzie sie zmywal) tak, ze jak dobrze poszlo to "w telewizorku" mialem je na granicy widzialnosci, tuz przy gornej krawedzi ekranu... Nawet nie wiecie jak mnie krew zalewala... Nie musze mowic, ze zdejmowanie jakiegos celu z bliska graniczylo z niemozliwoscia, cele dalsze dalo sie juz naprowadzic...
BTW. kolo nie wszedl do zadnego teamu, do mojego tez nie, wiec nawet nie mialem jak mu lopatologicznie wytlumaczyc ze wystawia do dupy... - a na txt nie reagowal... SHIT!
CO do latania w bombowcu - na FFA troche juz gram, z 500h, i w sumie pasuja mi oba podejscia pilota - jak gra sam, to wie ze nie straci zadnych punktow, bo nikt mu fraga spod bomb nie wyjmie (w sumie jako gunner wpadlem na to dopiero jak moj qmpel ostro sie wkurzyl ze znowu ma tylko asyste, a nie killa). Z drugiej strony, jak ma dobrego strzelca, to punkty lyka caly czas (4 partie po 4 rakiety:)), a jak sie dogadaja, to piechote beda zdejmowac bombami, a pojazdy tylko rakietami. Poza tym dobry gunnie to zaznaczanie samolotu (zeby wiedziec gdzie nie uciekac), i info na VOIP gdzie leciec, by zdac przeciwnika, bez TK...
Ostatnio dwie rundy gralem tak z jakims klanowcem-austriakiem na taraba quarry, i w sumie obaj zdominowalismy rozgrywke (trzeci byl nasz mysliwiec, zdejmujacy swego adwersarza i bombowca az milo). Raz mialem zloto, raz srebro ("wymienilismy sie medalami"), czyli wspolpraca sie oplaca, nie?
Z drugiej strony, najczesciej jak ladowalem sie do kogos do samolotu, to kolo na poczatku mnie i tak zlewa, dopiero po 5-10 moich killsach (czyli czasem po 2 czy 3 respie;) zaczyna w ogole zauwazac ze jestem...
_________________ Mess with the best, die like the rest...
|