MK napisał(a):
aha więc według ciebie armia włoska dużo osiągnęla w afryce pólnocnej...
Niczego takiego nie napisałem. Moja teza jest taka, że armia włoska była niewiele warta nie z powodu materiału żołnierskiego, czy narodowości żołnierzy - ale głównie z powodu wyższego dowództwa, struktury organizacyjnej i kiepskiego uzbrojenia. Oficerowie i żołnierze zdawali sobie sprawę z tych braków, nic więc dziwnego, że w walkach z Anglikami (co do których Włosi zasadniczo nie czuli jakiejś zapiekłej nienawiści) łatwo korumpowała ich możliwość poddania się. W walkach na froncie wschodnim, gdzie do podobnego pardonu dojść nie mogło, Włosi bili się zajadle i do końca, padając pod naporem potęznych natarć i mas nowoczesnych czołgów, którym właściwie nic nie mogli przeciwstawić.
A to było to samo wojsko.
MK napisał(a):
przecież właśnie afrika korps rommla była wysłana do afryki żeby pomóc tragicznej sytuacji włoskiej armii która dostawała w dupe od byle chłystków
Byłbym ostrożny w nazywaniu chłystkami brytyjskich oddziałów kolonialnych w Afryce. Składały się na nie
ochotnicze kontyngenty australijskie, nowozelandzkie i południowoafrykańskie, które bez wątpienia należały do najbardziej doborowych oddziałów w II wojnie. Na Włochach zemściła się kompletne nieprzygotowanie do wojny szybkiej - i poniekąd to samo, co załatwiło Rommla później: po rajdzie przez Afrykę Północną, kiedy to łatwo zajęli wielkie kawały brytyjskich kolonii, tak rozciągnęli swoje linie zaopatrzeniowe, że gdy dotarli w pobliże granicy egipskiej, wszystko im się posypało. A bez amunicji, paliwa i wody - zwłaszcza wody - nie dało się walczyć. Oczywiście jest to winą włoskiego marszałka Grazianiego, nie zmienia jednak faktu, że kiedy brytyjczycy gromadzili siły, Włosi słabli z każdym dniem. Kiedy wreszcie przyszła kontra, kolejne dywizje włoskiego 10 korpusu, mniej-więcej odpowiadające siłą australijskiemu pułkowi, padały jak domki z kart. Wspomniane Matildy okazały się zresztą całkowicie nie do ruszenia dla Włoskiej artylerii, bo Włosi nie mieli dział (nie licząc bodaj dywizyjnych 140 mm, z których raczej niełatwo trafić w czołg) zdolnych przebić taki pancerz.
Parę słów na temat:
http://www.geocities.com/Pentagon/Quart ... itawna.htm (angielski niestety).
I tyle.
MK napisał(a):
i gdyby niemcy nie przybyli na pomoc wielkiej armii włoskiej włosi by się wycofali z afryki bądż byliby rozbici..
Prawda. Tyle, że ja po prostu nie zgadzam się z popularnym wytłumaczeniem w stylu "bo to Włosi byli".
MK napisał(a):
co do japońców nie wiem skąd bierzesz takie wyliczenia..
Też kiedyś przechodziłem fazę "japońską". Niezwyciężona armia blablablabla, najlepsze myśliwce świata "Zero" blablabla. Tyle, że to mity - a fakty wyglądały dużo gorzej.
Przecież nawet
ci pogardzani przez wszystkich Sowieci, po stalinowskich czystkach w kadrze oficerskiej i z armią złożoną z słabo przeszkolonych poborowych. Ci sami, których Niemcy w czerwcu 1941 potrafili pędzić przed sobą z prędkością 80 km dziennie - walcząc z Japończykami porównywalnymi siłami, angażując dwie brygady czołgowe, spuścili im w 1939 roku nad Chałchyn-Goł taki wpierdziel, że jeszcze dwa lata później, na prośbę Goebbelsa o zaatakowanie ZSRR zimą 1941 roku, hipermilitarystyczny rząd premiera Tojo odpowiedział tylko "Fuck off".
Skoro wklepali im Sowieci, którzy wtedy potrafili stracić 200 000 zołnierzy w wojnie z malutką Finlandią,
to co to musiało być za kulawe wojsko?Ich sukcesy? Gdzie?
W Chinach, w walkach z niedozbrojonymi Chińczykami Czang Kaj Szeka, którzy byli operacyjnie jeszcze gorsi od Japończyków?
W Indochinach czy Filipinach, w walkach z drugo- a czasem trzeciorzutowymi oddziałami kolonialnymi Anglików, Holendrów i Amerykanów, toczonymi głównie w gęstej dżugli, gdzie na dobrą sprawę jakość posiadanej artylerii, wojsk pancernych i lotnictwa nie ma znaczenia, bo można podejść do przeciwnika skrycie i zalać go falą bezwzględnie nacierającej piechoty?
Pierwsze spotkanie z przygotowanymi do walki i zdeterminowanymi oddziałami amerykańskimi na Guadalcanal, to wściekły kontratak pułku piechoty pułkownika Ichiki. W jego wyniku
cały pułk wraz z dowódcą w ciągu kilkugodzinnej bitwy po prostu zniknął. Ocałało kilkunastu żołnierzy. Z 900. Tak się prowadzi współczesną wojnę? Przecież w terenie otwartym, takim jak w Europie, artyleria, karabiny maszynowe i czołgi dowolnej strony konfliktu wybiłyby taki pułk nacierających Japończyków w ciągu kilkunastu minut.
Japończycy byli twardzi, bronili się do końca. Potrafili ginąć. Ale jak na moje oko nie potrafili walczyć we współczesnej wojnie.
MK napisał(a):
jedno jest pewne japońcy walczyli z taką determinacją i zawziętością fanatyczną że napewno by nie przegrali 1 vs 1(...)nie wiem czy wiesz ale japońcy przecież stawiali fanatyczny opór na wyspach guadalcanal,okinawa,wyspach salomona itd...
Tyle, że to nie była walka, tylko ganianie za szczurami. Właściwy opór trwał na takiej wyspie stosunkowo krótko, a potem Amerykanie co najwyżej mieli huk roboty z przeszukiwaniem jaskiń i bunkrów. Okinawa i Iwo Jima były wyjątkiem, ale to był już schyłek - dodatkowo w ich ufortyfikowanie włożono mnóstwo wysiłku i materiałów, a warunki terenowe znakomicie ułatwiały obronę.
MK napisał(a):
gdyby było tak jak twierdzisz amerykańcy zdobyli by te wyspy z marszu...
Warunki terenowe uniemożliwiały to. Sądzę, że Włosi broniliby się tam przed Rosjanami także całkiem długo, chociaż zapewne nie tak zajadle jak Japończycy.
Maciejek napisał(a):
I nie czepiaj sie japonczykow. (...)jakbys chcial porobnac miecz japonski z europejskim to tak, jakbys mercedesa porownywal z maluchem.
Nie wiem, czy dobrze rozumiem - uważasz, że katana była _lepsza_?
Jeżeli tak, to całkowicie się nie zgadzam. Japońskie miecze z racji kiepskiego surowca (mało domieszek) przeważnie były takiej sobie jakości, zwykle gorszej od porównywalnych ostrzy europejskich. W teście katany przeciw porządnemu europejskiemu ostrzu, zwłaszcza z Damaszku albo Toledo, niemal na pewno katana zostałaby przecięta na pół. Japńczycy zresztą zdawali sobie sprawę z kruchości własnych mieczy, czego efktem jest ich sztuka walki, która polega na
nieblokowaniu ciosów przeciwnika własnym mieczem. Właśnie z obawy o jego ostrze. Europejska sztuka szermierki nie miała z tym problemu.
BTW - Japończycy byli tak zachwyceni stalą z Toledo, że niektórzy książęta zamawiali sobie tam miecze. Za:
http://www.palaces.org/armor_and_weapons/history.htm