Ameryce zależało na BEZWARUNKOWEJ kapitulacji Japonii.W 1 polowie 45 trwały dywanowe naloty na wyspy, z rejonu Pacyfiku Japończyków wyparto ale wojna wciąż trwała.Wtedy jednak wyraźnie dostrzegano zasadność użycia nowej broni a tłumaczono to potencjalnie dużymi stratami w przypadku równolegle planowanej inwazji na Japonię.Proszę pamiętać,że Hiroszima i Nagasaki nie były jedynymi wyznaczonymi celami do ataku, może i nie były celami strategicznymi ale tak jak napisałem chodziło o całkowite złamanie morale Japonii (mam na myśli tutaj nie tylko cesarza, dowództwo ale i cały naród, który w razie inwazji stawiłby opór,tak przynajmniej wtedy zakładano).Zgadza się, Amerykanie całkowicie kontrolowali sytuację, jednak, jak sam napisałeś, pokazali na co ich stać i dopiero po tych atakach w Japonii zaczęto na poważnie rozważać przyjęcie amerykańskich warunków.Jeszcze jedno: po hekatombie japońskich miast, amerykanie zdaje się mieli jeszcze jedną bombę albo wcale- już nie pamiętam, jednak, co zrozumiałe, taki wysłali mniej więcej komunikat: albo przyjmiecie nasze warunki, albo za tydzień nasze skrzydło bombowe urządzi wam dywanowe naloty z użyciem nowych bomb! To co miał w takiej sytuacji zrobić Hirohito i jego sztab?
PS.Ja wiem i rozumiem,że dziś wypada negować decyzje sprzed 50 lat bo to modne i ładnie wygląda.Rozumiem też dzisiejszych amerykanów, którym średnio pasuje łatka potomków atomowego Belzebuba,

japońskich cywilów nuklearnie grillującego.(podobnie rzecz ma się z dzisiejszymi Niemcami).Ale nie należy zapominać,że wtedy panowały inne realia i przynajmniej powinniśmy spróbować spojrzeć na ówczesną sytuację oczyma tych, którzy tę arcytrudną decyzję musieli podjąć.Bo nie wierzę, że powodawała nimi tylko ciekawość zastosowania A-bomby w praktyce.Przypominam- trwała wojna.A to, że dziś niektórzy oficerowie wyrażają swoje zdanie na ten temat? pewnie ich wnuki za czas jakiś też będą- na temat Iraku, Afganistanu itd.
ps2 obiecuję zatem już nie pisać z przymrużeniem oka

na temat Nuklearnego Holocaustu
